środa, 31 grudnia 2014

Domestos Attax Lemon

Kilka miesięcy temu, dzięki udziałowi mojej mamy w kampanii Streetcom, miałam okazję wypróbować żelowe krążki Duck (o czym pisałam tutaj). Z racji tego, że niespecjalnie lubię tradycyjne kostki, które pozostawiają po sobie zacieki, z chęcią stosowałam wspomniane krążki. Niedawno natrafiłam w sklepie na plastry żelowe Domestos Attax i z ciekawości kupiłam jedno opakowanie.
Domestos Attax Lemon
O produkcie (domestos.pl):

ZALETY PRODUKTÓW DOMESTOS Attax:
- nie wymagają stosowania zawieszek
- pozwalają utrzymywać toaletę higienicznie czystą i świeżą
- wytwarzają aktywną pianę bez zacieków
- są proste w stosowaniu
- asortyment poszerzony o oryginalne zapachy

Moja opinia:

Plusy:
- łatwa aplikacja
- niska cena (ok 3,5-4zł za 3szt)
- ładny zapach
- długo zapewnia świeżość
- nie pozostawia osadu i zacieków
Minusy:
- zapach mało intensywny
- paski odklejają się od muszli
Domestos Attax dostępne są w kilku wersjach zapachowych, ja wybrałam cytrusową.
W tekturowym opakowaniu znajdują się 3 żelowe paski, każdy zapakowany w osobną folię. Aplikacja produktu jest łatwa, a co najważniejsze – higieniczna. Wystarczy wyjąć pasek z folii, odsłonić papierek, w który jest zapakowany, przykleić do suchej muszli, docisnąć i zdjąć papierową osłonkę. Zapach jest bardzo przyjemny, niestety niezbyt intensywny. Paski co prawda długo zapewniają świeżość, ale od tego typu produktów oczekiwałabym mocniejszego aromatu. Wadą jest także fakt, że fragmenty plastrów odklejają się od muszli, co obniża skuteczność i jakość produktu.
(ocena 7/10)

Ziaja - Maska oczyszczająca z glinką szarą

O oczyszczających, przeciwtrądzikowych czy matujących właściwościach glinek czytałam i słyszałam wielokrotnie. Moim pierwszym kosmetykiem z glinką była maseczka z serii Planet Spa od Avon. Niestety, mocno mnie uczuliła, co na długi czas powstrzymało mnie przed tego rodzaju specyfikami.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie skusiła się na przetestowanie czegoś nowego (nowego dla mnie, bo na rynku dostępnego już dość długo). Jakiś czas temu, za namową pani w aptece, kupiłam Maskę oczyszczającą z glinką szarą firmy Ziaja.
Ziaja - Maska oczyszczająca
Maska kaolinowa z glinką szarą
O produkcie (ziaja.com):

Maska kaolinowa z glinką szarą

WSKAZANIA
cera mieszana, tłusta, trądzikowa
SUBSTANCJE AKTYWNE
• glinka szara oczyszczająca
  - zawiera siarkę, magnez, wapń oraz mangan
  - jest źródłem mikroelementów: głównie krzemu (około 45%), glinu (około 30%) i żelaza (około 2,5%)
• kompleks proteinowo-cynkowy
  - łączy właściwości antybakteryjne cynku i łagodzące protein
  - zapobiega powstawaniu podrażnień, wywołanych nadmiernym gromadzeniem się sebum na powierzchni skóry
  - reguluje proces keratynizacji naskórka oraz chroni przed nadmierną utratą wody
• prowitamina B5
  - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek
• alantoina
  - pochodna mocznika o doskonałych właściwościach kojących i osłaniających naskórek
  - skutecznie łagodzi podrażnienia oraz zmniejsza skłonność do ich powstawania
DZIAŁANIE
• zmniejsza widoczność rozszerzonych porów
• normalizuje pracę gruczołów łojowych
• skutecznie łagodzi podrażnienia skóry
Moja opinia:

Plusy:
- niska cena
- nie uczula
- łagodzi podrażnienia
- nadaje skórze ładny kolor, poprawia jej wygląd
- łatwo się zmywa
Minusy:
- swędzenie i szczypanie podczas stosowania
- dość wodnista konsystencja

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się cudów po kosmetyku za 1,5zł, ale Ziaja zrobiła na mnie dobre wrażenie. Maseczka znajduje się w małej saszetce o pojemności 7ml co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem, bo ilość kosmetyku odmierzona jest na jednorazowe użycie. Produkt łatwo rozprowadza się na skórze, choć jak dla mnie jest nieco za rzadki – miałam wrażenie, że całość spłynie mi z twarzy. Łatwo się zmywa (bez konieczności wskakiwania pod prysznic i moczenia się pół godziny), a co najważniejsze – nie uczula. Fakt, maseczce towarzyszyło szczypanie i swędzenie skóry, jednak poza tym nieprzyjemnym odczuciem, nie pozostawiła ona negatywnych śladów na mojej twarzy. Buzia była gładka, bez zaczerwienień czy nowych krostek.
(ocena 8/10)


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Aussie - Kampania od Grona Ambasadorów Everydayme

Jeszcze przed Świętami, z racji udziału w kampanii Grona Ambasadorów Everydayme, otrzymałam przesyłkę po brzegi wypełnioną produktami Aussie.
Udział w kampanii bardzo mnie ucieszył, ponieważ od pewnego czasu byłam mocno zaintrygowana ogólnym szałem na produkty z kangurkiem :)
W zestawie znajdowały się:
- 1x szampon Miracle Moist 300ml
- 1x odżywka 3 Minute Miracle Reconstructor 250ml
- 1x odżywka 3 Minute Miracle Colour Mate 250ml
- 1x odżywka 3 Minute Miracle Frizz Remedy 250ml
- 1x odżywka 3 Minute Miracle Luscious Long 250ml
- 10x szampon Miracle Moist 75ml
- 10x odżywka 3 Minute Miracle Reconstructor 75ml
- 15 ulotek, przewodnik, badanie opinii
Po otwarciu pudełka, wydostał się z niego intensywny, przyjemny, nieco winogronowy zapach.
W pierwszej kolejności, poza szamponem, postanowiłam wypróbować odżywkę Reconstructor. Jest to ta sama wersja, którą mogłam się podzielić, dzięki czemu łatwiej będzie mi porównywać nasze opinie.
 Informacje o produktach (z przewodnika projektu):

Aussie Miracle Moist – to linia produktów, która pomaga intensywnie nawilżać i wygładzać włosy, chroniąc kosmyki przed uszkodzeniami oraz dba o to, aby włosy były zawsze w świetnej kondycji. Linia ta jest przeznaczona do włosów suchych, zniszczonych oraz pozbawionych blasku. Formuła tych kosmetyków została wzbogacona australijskim olejkiem z orzechów makadamia.
Szampon Aussie Miracle Moist, dołączony do zestawu startowego projektu, tworzy jedną linię z intensywną odżywką 3 Minute Miracle Reconstructor. Szampon Miracle Moist z wyciągiem z orzecha makadamia to pierwszy krok do zniewalająco miękkich i zdrowych włosów.
Unikalna, oryginalna formuła 3 Minute Miracle Reconstructor z dodatkiem ekstraktu z australijskiej mięty wygładza łuski włosów, dzięki czemu Twoje włosy lepiej się układają, są aksamitne i lśniące.

Moja opinia:

Zarówno szampon jak i odżywka w zapachu przypominają gumę balonową. I jest to bardzo przyjemny, pozytywny zapach (oczywiście nie każdemu musi on odpowiadać).
Szampon dobrze się pieni, jest bardzo wydajny. Aktualnie moje włosy sięgają mniej więcej do połowy łopatek, a już niewielka kropla kosmetyku wystarcza, by dokładnie umyć je na całej długości. Zapach długo się utrzymuje, jest wyczuwalny także następnego dnia. Podoba mi się także trwałe, klikane zamknięcie butelki.


Odżywka ma fajną, gęstą konsystencję, dobrze rozprowadza się na włosach, spłukuje się bez większych problemów. W trakcie spłukiwania włosy są miękkie i baaaaaaaardzo przyjemne w dotyku. Nie podoba mi się jednak silikonowe otwarcie (podobne jak w ketchupach), przez które mam problem z odmierzeniem odpowiedniej ilości kosmetyku – odżywka albo nie leci, albo wycieka jej aż nazbyt dużo...

Szczerze mówiąc, skład kosmetyków nieco mnie przeraził (m.in. Sodium Lauryth Sulfate, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycol Distearate, Sodium Citrate, Sodium Xylenesulfonate, Sodium Benzoate, Sodium Chloride, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Stearyl Alcohol, Quaternium-18, Bis-Aminopropyl Dimethicone, Benzyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Hydroxypropyl Guar, Oleyl Alcohol), jednakże... nic mnie nie uczuliło, a włosy mi nie wypadły. Ba! wyglądają nawet nieco lepiej niż wcześniej. Są miękkie, jakby bardziej puszyste (oczywiście pozytywnie puszyste, a nie puszące się). Po umyciu dość łatwo się rozczesują – choć ja i tak zawsze mam z tym problem. W przypadku Aussie nie muszę jednak tak bardzo szarpać włosów grzebieniem.
 
Produkty można nabyć w Rossmannie, ich koszt to ok 19,99zł/300ml i 11,99zł/75ml w przypadku szamponu oraz 24,99zł/250ml za odżywkę (w okresie promocyjnym niższy o ok 3zł). Z racji dużej wydajności kosmetyków, ich cena wydaje się rozsądna.

Koleżankom produkty się sposobały, mimo iż każda ma inny rodzaj włosów. Ponad to, wydaje mi się, że Aussie ma na tyle bogatą ofertę, że każdy może znaleźć coś dla siebie.

Czy polecam? To zależy. Mnie kosmetyki krzywdy nie zrobiły i jestem z nich zadowolona. Niektórym może nie pasować zapach, skład czy cena, dlatego też najlepiej sprawdzić na sobie :)


sobota, 27 grudnia 2014

Pastylki do kąpieli Ocean Friends

Ostatnio zaszalałam i za całe 1,49zł/szt, kupiłam w Biedronce tabletki do kąpieli Ocean Friends. Już dawno widziałam je na sklepowych półkach, ale dopiero teraz zdecydowałam się na ich kupno. 
Musujące pastylki do kąpieli Ocean Friends
Pastylki znajdują się w małych, kolorowych saszetkach, z których unosi się przyjemny, owocowy aromat. Bardzo lubię owocowe kosmetyki i produkty do kąpieli i szczerz mówiąc, to właśnie zapach OF nakłonił mnie do ich zakupu.
Plusy:
- bardzo ładny zapach
- estetyczne, kolorowe opakowanie
- szybko się rozpuszczają
Minusy:
- brak nawilżenia
- nietrwały zapach
- brak właściwości myjących
- cena nieadekwatna do jakości
Tabletki są okrągłe, dosyć twarde. Szybko rozpuszczają się w wodzie, delikatnie ją barwiąc; nie wytwarzają piany. Zapach jest intensywny, jednak nie pozostaje na ciele. Nie odczułam także nawilżenia czy zapewnienia skórze miękkości.
Produkt, jak dla mnie, nie ma praktycznie żadnych walorów kosmetycznych i zalicza się do kategorii „strata pieniędzy”. Jeśli za każdym razem miałabym wrzucać do wanny pastylkę tylko po to, by zabarwić wodę i nacieszyć się jej zapachem, to wolałabym wydać więcej, ale przeznaczyć pieniądze na jakiś fajny żel do kąpieli. Wydaje mi się, że tabletki Ocean Friends mogą spodobać się dzieciom, stanowiąc dla nich pewnego rodzaju atrakcję. Osobiście, z tego rodzaju produktów, wolę jednak np. żelowe kapsułki w kształcie zwierzątek :)
(ocena 4/10)

piątek, 26 grudnia 2014

Higienaserwis - Purell żel dezynfekcyjny cz.2

Jak już wspominałam (klik), miałam możliwość przetestowania (baaardzo dziękuję Pani Agnieszce z Higienaserwis) żelu Purell, służącego do dezynfekcji rąk. Po dłuższym czasie regularnego używania, mogę w końcu podzielić się kompletnymi wrażeniami :)
Purell - żel do dezynfekcji dłoni
Pierwsze, co warto zaznaczyć to fakt, iż żel jest bardzo wydajny. Mimo naprawdę częstego stosowania, przez 3tyg zużyłam nieco ponad jedno opakowanie. Purell nie wymaga użycia wody, sam w sobie jest dość wodnisty. Łatwo się rozprowadza, do tego momentalnie się wchłania, pozostawiając skórę suchą. Suchą, ale nie wysuszoną (pomimo wysokiej zawartości alkoholu). Żel nie wywołał u mnie alergii.
Nieprzyjemny, alkoholowy zapach szybko się ulatnia, pozostawiając na skórze delikatny, ledwo wyczuwalny aromat, który mnie osobiście przypomina płyn do mycia szyb.
Od Nowego Roku czekają mnie praktyki w szpitalu, więc żel jak najbardziej się przyda. Pozostało mi tylko nakłonić któregoś z domowników na zakup dużego opakowania :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Uroda - Melisa pomadka do ust

Z racji tego, że wczoraj opisywałam kosmetyk do ust, który zupełnie nie przypadł mi do gustu, dzisiaj o produkcie, który – z małymi przerwami - towarzyszy mi od wielu wielu lat.
Uroda – Pomadka do ust Melisa
O produkcie (urodapolska.eu):

Składniki aktywne: witaminy A, E, naturalne woski: wosk pszczeli, wosk z liści palmy Karnauba.
Zapobiegają wysuszaniu oraz pierzchnięciu ust.
Chroni przed promieniowaniem UV. Specjalnie opracowana formuła doskonale pielęgnuje i chroni usta, troszcząc się o ich naturalne piękno. Pomadka idealnie rozprowadza się na ustach, pozostawiając uczucie komfortu.
  Moja opinia:

Plusy:
- dobrze nawilża
- ładny zapach
- niska cena
- dobrze rozprowadza się na skórze
Minusy:
- mało trwałe opakowanie
- dostępność :(

Moją pierwszą Melisę, bodajże w zielonym opakowaniu, kupiła mi mama. Chodziłam wtedy do podstawówki i nie przywiązywałam większej uwagi do tego typu rzeczy (ot, coś, dzięki czemu usta nie pękały mi tak bardzo). Zalety pomadki doceniłam kilka lat temu i od tego czasu staram się ją kupować regularnie. Przez dłuższy okres miałam problem ze znalezieniem jej w sklepach, od tamtej pory, gdy tylko mam okazję, kupuję przynajmniej 2szt. Po zastosowaniu kosmetyku usta są gładkie i delikatnie, pomadka doskonale chroni przed zimnem i wiatrem. Kilkakrotnie dosłownie uratowała mi życie (mam paskudną tendencję do przygryzania spierzchniętych warg, przez co usta mi krwawią i robią się na nich ranki). Minusem jest dość nietrwałe opakowanie, które często pęka. Nie jest to jednak rażąca wada, która miałaby produkt dyskwalifikować :)
(ocena 9,5/10)

sobota, 20 grudnia 2014

Bielenda - Balsam do ust TROSKLIWA BRZOSKWINIA

Jesień/zima. Chłodno, paskudnie, dużo wiatru, a co za tym idzie - usta pierzchną i pękają mi niemiłosiernie. Z racji tego, że chciałam sobie poprawić humor owocowym kosmetykiem do ust, kupiłam brzoskwiniowy balsam od Bielendy. Szczerze mówiąc, przed zakupem nie przeczytałam o nim żadnych opinii.
I to był błąd.

Bielenda - Balsam do ust TROSKLIWA BRZOSKWINIA
O produkcie (bielenda.pl):

Nawilża jak BALSAM
Nadaje kolor jak BŁYSZCZYK
Pachnie jak OWOC.

EFEKT NUDE LIPS
Naturalne delikatne usta w odcieniu jasnego beżu

Moja opinia:

Plusy:
- ładne, estetyczne opakowanie
- wygodna aplikacja kosmetyku
- delikatny, owocowy zapach
Minusy:
- słabe nawilżenie
- mocno chemiczny smak
- krótko trzyma się na ustach
- jest zbyt gęsty
- cena zbyt wysoka w stosunku do jakości

Hm, zamiast poprawić mi humor, balsam mocno mnie zasmucił. Pachnie i wygląda naprawdę bardzo ładnie, ma wygodne opakowanie, jednak na tym jego zalety właściwie się kończą. Niestety, jest kompletnie niewydajny. Aby zapewnić ustom odpowiednie (a w tym okresie proporcjonalnie większe) nawilżenie, należałoby co chwilę nakładać kolejne warstwy. Kosmetyk jest bardzo gęsty, przez co trudno wyciska się go z tubki. Na ustach co prawda łatwo się rozprowadza, jednak za chwilę z nich znika.
Od tego rodzaju kosmetyku oczekiwałabym raczej długotrwałego nawilżenia. Odnoszę dziwne wrażenie, że podobny efekt osiągnęłabym kupując w kiosku najzwyklejszą pomadkę za 2zł. Wydałam 8zł, a za tę kwotę mogłam dostać chociażby znane mi od lat produkty Nivea. Cóż, za nieostrożność się płaci, następnym razem poświęcę trochę czasu na rozeznanie ;)

(ocena 3/10)

Karmy Alsa Hundewelt

O karmach od firmy Alsa Hundewelt wspominałam tutaj. Od tamtego czasu Julian zjadł zawartość wszystkich puszek, dzięki czemu z radością mogę podzielić się opinią z testowania.
Julkowi najbardziej do gustu przypadł Renifer z północnego stepu
, dlatego też posłuży mi on za przykład w opisywaniu karm.

Informacja od Producenta:

alsa nature, Renifer z północnego stepu

To specjalnie skomponowany pełnowartościowy i wyjątkowo dobrze przyswajalny przysmak. Smakowite podroby i lekkostrawny renifer dostarczają niezastąpionych elementów koniecznych dla zdrowia każdego kota.
Skład:
renifer 35%, rosół 29,7%, drób 20%, wołowina 15%, węglan wapnia 0,3%

Skład analityczny:

białko 10%, tłuszcze 5,7%, popiół surowy 1,8%, włókno surowe 0,5, wilgotność 81%
Dodatki dietetyczne:

witamina D3 200 IE, witamina E 30 mg, tauryna 1500 mg, cynk jako chelat cynku monohydrat 5 mg, jod w postaci jodu wapnia bezwodny 0,2 mg
Dodatki technologiczne na kg:

guma kasja 1000 mg
Dawkowanie:

Puszki 200 g – jedna puszka na 5 kg wagi.

Dużą zaletą jest wysoka zawartość mięsa, co łatwo można zauważyć zaraz po otwarciu puszki:
Karma zawiera dużo żyłek, chrząstek i większych kawałków mięsa, co tylko utwierdza nas w prawdziwości opisu Producenta.
Bardzo podobał mi się także zapach - w pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że pomyliłam puszki i zamiast Alsy otworzyłam jakąś mielonkę. Jest to ogromny plus, bo zdarzało mi się już kupować karmy, których zapach był nie do zniesienia.
Znawcą tego typu produktów co prawda nie jestem, jeśli jednak widzę i czuję coś, co wygląda zdrowo i świeżo (a w dodatku kociak nie daje po sobie poznać, by było inaczej), to chyba jest dobrze.
Oczywiście, najważniejsze były odczucia Juliana. Wydaje mi się, że nie narzekał :) Szczególnie, że jest kotem mocno wybrednym i zazwyczaj dość niechętnie otwiera pyszczek w celu spróbowania nowości.



Alsa tak bardzo mu posmakowała, że ostatnią puszkę musiałam stopniowo mieszać z karmą dotychczas stosowaną, bo niezbyt chciał sięgać po zawartość saszetki.
Nie zauważyłam, aby u Julka wystąpiły jakiekolwiek problemy z zachowaniem, sierścią (powiedziałabym nawet, że stała się milsza w dotyku), zębami czy układem trawiennym.
Jeśli zaś chodzi o minusy... Dla osób, które nie znają języka niemieckiego/angielskiego, etykiety puszek mogą być mocno nieczytelne. Wystarczy jednak odwiedzić stronę alsa-swiatpsow.pl, gdzie możemy znaleźć dokładne opisy karm. Kłopotliwa może być także ich cena (7,40zł za 200g), jednak wydaje mi się, że warto zainwestować w zdrowy, pełny i szczęśliwy brzuszek kota. Szczególnie, że ceny konkurencyjnych produktów bywają kilkakrotnie wyższe.
Osobiście, w miarę możliwości, wprowadzę Alsę do codziennych posiłków Juliana. Bo naprawdę w niej zasmakował.

Jeszcze raz bardzo dziękujemy za możliwość przetestowania karmy ;)

niedziela, 14 grudnia 2014

Herbaty BELiN

We wrześniu wspominałam o herbatach BELiN, które otrzymałam do przetestowania. Przez te kilka miesięcy miałam okazję spróbować wszystkich smaków, wśród których wyłoniłam swojego faworyta. Moją ulubioną herbatą, bezapelacyjnie, została Czerwona pomarańcza z witaminą C z serii Zauberer.
Herbaty z serii Zauberer bardzo spodobały mi się już po samym wyglądzie opakowania. Każda z torebek zapakowana jest w osobną, kolorową, hermetycznie zamkniętą saszetkę. Dzięki temu wyglądają bardzo estetycznie oraz dłużej zachowują świeżość. Jest to także świetny sposób, by herbatę zabrać ze sobą np. do pracy, bez konieczności noszenia całego pudełka. Przyznam szczerze, że wszystkie otrzymane przeze mnie warianty bardzo mi smakowały, z radością też częstowałam nimi rodzinę i znajomych. Nie sposób opisać je tu wszystkie i nie wiem czy byłby tego sens, bo jedynie powtarzałabym się w zachwytach :)
Jak już wspominałam, moje serce podbiła Czerwona pomarańcza z witaminą C. Herbatka przepięknie pachnie, dzięki czemu jeszcze chętniej się po nią sięga. Ma intensywny smak, który, podobnie jak w przypadku innych wyrobów BELiN, wyczuwalny jest zarówno w gorącym, jak i chłodnym napoju.
Hm, nie wiem, czy jest jakiś minus, jeśli chodzi o testowane przeze mnie herbaty. Jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt, że tak szybko znikają z kubków :)


Babunia, która w kwestii herbat jest raczej tradycjonalistką, powiedziała: "napisz na tym swoim blogu, że najlepsza była Earl Grey, prawie jak ta angielska od cioci Iwonki" :)
Tak więc zdania odnośnie wariantów są podzielone, jednak wszyscy zgadzamy się w kwestii jakości - herbaty są przepyszne!! 


Jeszcze raz, bardzo bardzo gorąco dziękuję Pani Marzenie za tak okazałą i smakowitą paczkę! Za sprawą BELiN chłodne jesienne wieczory stały się przyjemniejsze ;)

CONCERTINO BABY Color - hipoalergiczny proszek do prania

Kilka dni temu otrzymałam wiadomość od firmy Dramers z informacją, iż w ciągu 3tyg powinnam otrzymać próbki proszku Concertino Baby. Ku mojemu zdziwieniu, przesyłka została nadana jeszcze tego samego dnia, a w piątek rano listonosz przyniósł ją pod mój adres.
Od razu zabrałam się za pranie :)
CONCERTINO BABY Color - hipoalergiczny proszek do prania
O produkcie (concertino-baby.pl):
  • Testowany dermatologicznie
  • Posiada pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie
  • Przeznaczony do prania bielizny niemowlęcej i dziecięcej
    oraz odzieży osób o wrażliwej skórze i alergików
  • Specjalna formuła zapobiega blaknięciu kolorów
  • Łagodny ale skuteczny
  • Dobrze się wypłukuje
  • Ekologiczny - nie zawiera fosforanów ani zeolitów
  • Do prania ręcznego, w pralkach automatycznych i wirnikowych w temp. 30°C - 60°C
  • Wydajny: proszek 1,6 kg = 16 prań 
Moja opinia:

Plusy:
- ładny, delikatny zapach, nie drażni
- dobrze się rozpuszcza
- nie pozostawia osadu
- nie powoduje alergii
- niska cena

Minus:
- dostępność w sklepach

Proszek bardzo ładnie i delikatnie pachnie, nie jest drażniący. Do tego dobrze się rozpuszcza, nie pozostawiając osadu na ubraniach (a tego w proszkach nie lubię).
Jeśli chodzi o mnie - niektóre detergenty powodują u mnie reakcję alergiczną już podczas rozwieszania prania. W przypadku Concertino Baby alergia nie wystąpiła. Miałam też już okazję sprawdzić, jak proszek sprawuje się w przypadku Maluchów. Nie zauważyłam wysypki ani swędzenia i drapania, więc z przyjemnością mogę stwierdzić, że proszek nie uczula. Fakt, na opakowaniu napisane jest "hipoalergiczny", więc po co o tym mówię? Często nawet takie produkty potrafią uczulić, dlatego też do wszystkich podchodzę z rezerwą.
Jedyną wadą, którą dostrzegłam, jest dostępność Concertino Baby w sklepach. Na chwilę obecną odwiedziłam już Aldika, Carrefoura, Auchan i L'eclerca i nigdzie proszku nie znalazłam. Zawsze jednak można skorzystać z oferty Producenta i zakupić go w sklepie internetowym za 17,99zł za 1,6kg.

Ogólnie jestem bardzo zadowolona i serdecznie dziękuję Pani Magdalenie za możliwość przetestowania proszku :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Higienaserwis - Purell żel dezynfekcyjny

W poprzedni piątek, dzięki Pani Agnieszce z Higienaserwis, otrzymałam próbki żelu Purell służącego do dezynfekcji rąk. Przesyłka bardzo mnie ucieszyła, tym bardziej, że aktualnie wszelkie zarazki otaczają mnie niemal z każdej strony :)
Niestety, nie zdążyłam zrobić zdjęcia całej przesyłki, ponieważ jedną z próbek od razu zabrałam ze sobą na piątkową anatomię.

O produkcie (higienaserwis.pl):

"Łagodny dla skóry rak, zawiera specjalną formułę nawilżającaą. Łatwo i szybko się wchłania. Zapach alkoholu szybko znika. Ręce po użyciu nie są klejące ani wilgotne. Działa bakteriobójczo. Preparat biobójczy"


Pierwsze wrażenie - pozytywne. Przezroczyste opakowanie, które jest na tyle elastyczne, że spokojnie można je schować do torebki bez obawy przed pęknięciem i rozlaniem. Spodobał mi się także pomysł z dyskretną instrukcją przyklejoną z tyłu buteleczki. Żel jest dość wodnisty, dzięki czemu łatwo rozprowadza się na skórze, nie klei się. Posiada intensywny zapach alkoholu, jednak dość szybko się on ulatnia. W pierwszej chwili pomyślałam, że tak mocny zapach jest wadą żelu, doszłam jednak do wniosku, że skoro coś, co ma działać antybakteryjnie tak pachnie, to musi być skuteczne :)
Jeśli chodzi o wysuszanie skóry... po tygodniu stosowania nie zauważyłam, by miał jakieś specjalne właściwości wysuszające, więc jest dobrze :)



Dostałam maila z informacją o zakwalifikowaniu się do projektu Aussie 3 Minute Miracle organizowanego przez Grono Ambasadorów Everydayme. Z niecierpliwością czekam na paczkę, koleżanki już poinformowane, będziemy testować! ;)

niedziela, 7 grudnia 2014

Dax Cosmetics - Perfecta Spa - Domowy Pedicure: peeling wulkaniczny i maska-serum

Niedzielny wieczór, długa, gorąca kąpiel (wiem, niezdrowo) i chwila, aby zadbać o swoje zmęczone stopy :) Wstyd przyznać, ale kosmetyki z serii Perfecta SPA kupiłam bodajże w czerwcu, jednak dopiero kilka dni temu otworzyłam pierwszą saszetkę. Dziś nadszedł kolejny raz.
Zestaw "domowy Manicure" opiszę innym razem, dzisiaj skupię się właśnie na stopach.


Perfecta Spa - Peeling wulkaniczny & maska-serum do stóp
O produkcie (dax.com.pl):

"Peeling na bazie pumeksu ze skały wulkanicznej, olejku bawełnianego, ciekłej parafiny i alantoiny. Perfekcyjnie złuszcza zrogowaciały naskórek, pozostawiając skórę gładką i miłą w dotyku. Wspomaga krążenie, przez co rozgrzewa zziębnięte stopy.
Sposób użycia: Masować mokre stopy peelingiem przez ok. 5 min, wykonując ruchy okrężne. Następnie spłukać wodą i osuszyć.
Zmiękczająca maska-serum na zrogowaciały naskórek stóp na bazie roślinno-witaminowego kompleksu zmiękczającego, arniki górskiej, ciekłej parafiny i alantoiny. Doskonale zmiękcza zrogowacenia, przyspiesza naprawę pęknięć naskórka, nawilża i rozgrzewa stopy.
Sposób użycia: Po wykonaniu peelingu nałożyć na stopy grubszą warstwę maski-serum. Pozostawić na ok. 15 minut. Nadmiar wmasować okrężnymi ruchami."


Moja opinia:

Plusy:
- ładny zapach
- skóra jest gładka i delikatna
- wyraźne uczucie nawilżenia od razu po użyciu
- łatwość stosowania
- nie uczulił mnie
Minus:
- cena w porównaniu z objętością kosmetyku


Bardzo spodobał mi się zapach kosmetyków (zarówno peeling jak i serum mają ten sam aromat), w którym wyraźnie wyczułam goździki. Właściwie to skojarzył mi się z grzanym winem i świątecznymi świeczkami, które uwielbiam. Peeling bardzo dobrze rozprowadza się na skórze, drobinki przyjemnie ją masują, ścierając przy tym zrogowaciały naskórek. Serum ma gęstą konsystencję, bardzo szybko się wchłania (po kilku minutach nie było potrzeby wmasowania pozostałości maski). Skóra jest miękka, przyjemna w dotyku, wyraźnie nawilżona. Jedyną wadą produktu jest jego cena. Dwie saszetki (po 6ml każda) kosztują ok 3zł, co zważając na konieczność powtarzania zabiegu, nieco się nie kalkuluje - w tym wypadku lepiej sprawdziłaby się wersja w standardowej tubie czy słoiczku.
(ocena 9/10)

Żwirek Andalusia - Prezent dla kota

Dzisiaj, dzięki niewątpliwym zdolnościom motorycznym mojego kota (cała zawartość kuwety znalazła się poza nią), mieliśmy okazję rozpocząć już testowanie Prezentu dla kota od firmy Andalusia (o współpracy wspominałam tutaj).
Z racji tego, że do tej pory Julian korzystał raczej ze żwirku drewnianego, postanowiłam zacząć od bezzapachowej wersji Natura.

Andalusia - Prezent dla kota
O produkcie (prezentdlakota.pl):

"Natura to bezzapachowy żwirek dla kota o doskonałych własciwościach zbrylających. Skutecznie i w naturalny sposób likwiduje nieprzyjemny zapach oraz zapobiega rozmnażaniu drobnoustrojów i pasożytów. Co więcej nie wymaga dodatkowych neutralizatorów zapachu. Dodatkowym atutem tego  żwirku dla kota jest jego łatwa neutralizacja. Pamiętaj jednak o tym aby nie wyrzucać żwirku do toalety – jego wysoka chłonność nie byłaby tutaj atutem."


Gdy odbierałam żwirek dowiedziałam się, by zainwestować w krem do rąk, bo produkt jest bardzo suchy i może powodować takie samo odczucie na dłoniach. Przyznam szczerze, że coś w tym jest, bo na skórze momentalnie pojawił się suchy, matowy osad. Uznałam to za plus, bo skoro żwirek jest tak wysuszony, to powinien mieć duże właściwości higroskopijne i odpowiednio wchłaniać wilgoć.
Julek bardzo szybko się przemógł i z zainteresowaniem wskoczył do kuwety. Po obwąchaniu żwirku i odpowiednio długim pogrzebaniu w nim łapkami, zabrał się do odpowiednich czynności ;)
Pierwsze wrażenie:
- brak intensywnego zapachu, który mógłby odstraszać kota
- jak na razie dobrze pochłania wilgoć
- nie zwiększa swojej objętości tak jak ma to miejsce w przypadku produktów drzewnych
- po pierwszej wizycie Juliana w kuwecie bardzo dobrze wchłonął zapach :)
Zobaczymy jak produkt będzie się sprawował dalej, jednakże zapowiada się bardzo dobrze. Wcześniej wzbraniałam się przed tego typu żwirkami (pierwszy, który kupiłam, gdy Julek był jeszcze mały, momentalnie zamieniał się w błoto...), jednak może się do nich przekonam. Julkowi już pasuje :)
Dodatkowo Prezent dla kota jest korzystny cenowo - opakowanie 5kg na stronie Producenta kosztuje w granicach 5,99-6,49zł. Dowiedziałam się także, że jest dostępny w moim ulubionym sklepie zoologicznym, więc... czemu nie? :)

środa, 3 grudnia 2014

Karmy Alsa // Żwirek Prezent dla kota

W dniu dzisiejszym, dzięki uprzejmości firm Alsa Hundewelt oraz Andalusia, szczęśliwym testerem został Julian :) Od firmy Alsa otrzymaliśmy do przetestowania mokre karmy, natomiast Andalusia dała nam możliwość sprawdzenia żwirku Prezent dla kota.
Wśród karm znalazły się: Baranina z północnych wysp, Kaczka z północnych krain, Renifer (!!) z północnego stepu, Ryba z Morza Północnego, Dziczyzna z północnych lasów oraz Wołowina z północnych łąk.
Otrzymany przez nas Prezent dla kota to żwirek Natura oraz zapachowa wersja Magiczny Las.

Produkty, które będziemy mieli okazję wypróbować:
W pewnym momencie pomyślałam, że Julian jest znudzony i wręcz gardzi karmą...
...jednak po chwili, gdy dokładniej się z nią zapoznał...
...chyba doszedł do wniosku, że jest smaczna :)
Najedzony poszedł zaznajomić się ze żwirkiem:
Aktualnie przy nim siedzi i pilnuje, by nikt go nie zabrał.
Gdyby nie fakt, że wczoraj wyczyściłam mu kuwetę, za sprawdzanie skuteczności Prezentu dla kota zabralibyśmy się od razu.

Szczerze mówiąc, jestem bardzo zadowolona, że te dwa produkty tak zgrały się w czasie. Efekty testowania pierwszego z nich będą miały niewątpliwy wpływ na drugi :)

Firmom, w imieniu swoim i Juliana, jeszcze raz dziękuję!